Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nemi papierami, które wydobywał kolejno ze szkatułki.
Przyglądał się im pod światło. Wreszcie odwrócił się do hrabianki de Mergy.
Gdyby Klarysa mniej była pochłonięta radością swą i nadzieją, dostrzegłaby z pewnością na twarzy dyrektora policji wyraz ironicznego niedowierzania.
— Wybacz pani! — rzekł do niej, — Badanie listy zajęło mi trochę czasu, ale zato doszedłem już do zupełnie pewnych wniosków.
— To znaczy? — spytała hrabianka.
— Chwilę jeszcze... Wpierw muszę telefonować.
Usiadł przy aparacie i jasno, dobitnie wymówił następujące wyrazy:
— Proszę uwiadomić pałac Elizejski, że z powodów odemnie niezależnych, cofam prośbę o posłuchanie. Wiadomość, którą miałem zakomunikować prezydentowi rzeczypospolitej, nie ma już dla niego żadnej wagi.
Klarysa i Arsen, słysząc te słowa, spojrzeli na siebie z osłupieniem.
— Co to jest? Czy Prasville oszalał? Czy może zamierza przywłaszczyć sobie listę, nie spełniając przyjętego przed chwilą zobowiązania. Ale nie... — Dyrektor policji ujął we dwa palce listę 27-miu i wręczył ją Klarysie — mówiąc:
— Może ją pani zabrać.
— Dlaczego?
— I odesłać ją Daubrecq’owi.
— Poco?
— Chyba, że pani woli ją spalić...
— Ależ to szaleństwo!
— Wcale nie. Zaraz to pani wytłomaczę. Lista 27-miu spisaną została, jak wiemy napewno, na papierze ministerjalnym, używanym wówczas oficjalnie, a którego mamy tu kilka próbek. Otóż papier ten naznaczony był wodnym odciskiem fabrycznym, który dojrzeć można tylko przycisnąwszy arkusz do szyby,