Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Proszę mi ją pokazać.
Klarysa zawahała się.
— Niech się pani nie lęka — uspokajał ją Prasville. — Lista jest pani własnością i nikt jej pani nie odbierze. Chcę tylko wiedzieć, chcę sprawdzić jej tożsamość. Pojmuje pani przecie, hrabianko, że nie mogę mówić z prezydentem, nie mając wprzód absolutnej pewności.
Porozumiawszy się z Arsenem, Klarysa wydobyła z zanadrza kryształowy korek i otworzywszy go w oczach Prasville’a, wydobyła z niego cenny dokument.
Prasville porwał go chciwie i obejrzał na wszystkie strony, mówiąc:
— Ależ tak, oczywiście, to lista 27-miu, poznaję pismo kasjera, a to podpis prezydenta, czerwony podpis... Zrobiono już z tego legendę... Utrzymują powszechnie, że jest to podpis skreślony krwią. Ale mam jeszcze inne dowody. W posiadaniu mojem znajduje się strzępek papieru, oderwany od rogu. Bóg wie w jakich okolicznościach. — Otworzył biurko i z małej ukrytej szufladki wydobył wzmiankowany kawałeczek papieru i przyłożył go do listy. Obie części pasowały wybornie.
Oddarty strzępek przylegał dokładnie do całego arkusza.
Klarysa promieniała radością. W chwili, gdy Prasville, przybliżywszy się do okna, oglądał jeszcze dokument, szepnęła do Arsena:
— Powiedz mu pan, żeby ułatwił nam wstęp do Gilberta dziś jeszcze. Chcę mieć pewność, że nie będzie skazany na spędzenie tej jeszcze nocy w oczekiwaniu ohydnej śmierci.
— Naturalnie! — upewniał ją Arsen. — Naturalnie, nikt nie ośmieli się stawiać nam przeszkód.
Tymczasem Prasville prowadził dalej swoje badania zapomocą lupy. Porównywał listę 27-miu z in-