Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przez posła. Willa ta stała przy alei, wysadzanej drzewami, gdzie Lupín spoczął parę razy na ławce — wprost naprzeciw mieszkania Daubrecqua.
Pierwszym razem nie zauważył nic szczególnego, widział tylko posła, wychodzącego z domu i mógł się mu dokładnie przypatrzyć. Był to człowiek liczący na oko około 45 lat, średniego wzrostu, ale krępy i atletycznej budowy. Zauważył odrazu Lupin energiczną głowę, osadzoną na grubym karku i olbrzymie muskularne pięści, wtłoczone z trudem w glansowane rękawiczki. Krótki, rudawy zarost, nie łagodził bynajmniej wrażenia, jakie wywierał rysunek dolnej szczęki, szerokiej i trochę naprzód wysuniętej, co znamionuje, jak wiadomo, upartą wolę i silną przewagę zmysłowych instynktów.
Ubranie pana posła pochodziło od najlepszego krawca, a spinka zatknięta w krawacie oszacowaną być mogła na kilkadziesiąt tysięcy franków.
— Ten człowiek lubi dobrze żyć i ma na to dość zdrowia i pieniędzy — zauważył w duchu Lupin, po tych pierwszych oględzinach. — Muszę jednak zapoznać się bliżej z jego życiem.
Sposobność ta nastręczyła mu się niebawem. Już za drugą swą bytnością przed willą Daubrecq’a zauważył, że nie on jeden śledzi jego kroki. Dwóch agentów policyjnych chodziło krok w krok za panem posłem. Byli oni oczywiście ucharakteryzowani na zwykłych przechodniów i nikt inny, prócz Arsena Lupina, nie zauważyłby właściwej ich roli.
— Ho, ho! — pomyślał — zatem pan poseł uchodzi w oczach władz za osobę potrzebującą opieki. — Ale dalsze badania dowiodły mu, że policja nie zajmowała wobec Daubrecqua stanowiska opiekuńczego, lecz przeciwnie, śledziła go wbrew jego woli i zapewne mimo jego wiedzy.
W trzy dni po rabunku willi w Enghien pan poseł przekroczył próg swego paryskiego mieszkania o godzinie siódmej wieczorem.