Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Daubrecq przeczekał ten wybuch, a potem rzeki zimno:
— Tak było istotnie, ale ja przyśpieszyłem akcją. Prezydent rzeczypospolitej jest jak wiesz moim dobrym przyjacielem, inni także.
W miarę jak hrabianka unosiła się i traciła zimną krew, on odzyskiwał równowagę. Igrał ze swą ofiarą jak kot z myszą, traktując ją jak rozkapryszone dziecko.
— Chodź tu do mnie, moja mała — rzekł z obelżywą poufałością — pogadamy rozsądnie.
— Milcz pan — krzyknęła hrabianka, doprowadzona do ostateczności. — Zabraniam panu mówić do mnie w ten sposób. Ach, co za nędznik!
Daubrecq wzruszył ramionami.
— No, no! Widzę, że nie zdajesz sobie dość jasno sprawy z naszego stosunku. Liczysz na pomoc. Spodziewasz się, że zjawi się tu nagle rycerz-obrońca uciśnionej niewinności, wyrwie cię ze szponów tego potwora Daubrecq’a i uratuje ci brata dla twoich pięknych oczu. I któżby to uczynił? Może Prasville, ten poczciwy Prasville, któremu służysz tak wiernie, jak gdybyś była agentką tajnej policji. Najpierw Prasvilie jest typowym niezdarą, a następnie... Myślisz może, że jedynie przez pamięć zmarłej kochanki śledzi mnie i podkopać mnie usiłuje? Bajki, moja piękna, romansowe bajki. Pan dyrektor umoczył ręce jak inni w sprawie kanału, brał pieniądze jak inni, tylko że zrobił to pod przybranem nazwiskiem. Odkryłem to niedawno, ha! ha! Uwiadomiłem już o tem starego mego druha.
— Pan dyrektor jest dziś na mojej łasce, jak drudzy — nie zrobi ani jednego kroku bez mojej woli. On sam, na żądanie moje, przyłożył się dzielnie do przyśpieszenia dnia egzekucji Juljana hrabiego de Mergy.
Zacierał ręce, chodząc po pokoju i śmiał się przykrym, gardłowym śmiechem.