Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

adwokat Gilberta będzie u prezydenta i postawi mu nasze warunki.
— A gdybyś nie znalazł korka, szefie?
— W takim razie odbijemy Gilberta, odbijemy go, choćbyśmy mieli przewrócić do góry nogami cały Paryż.
Te słowa dopiero uspokoiły Le Balu, a dodały też otuchy Arsenowi.
Pożegnawszy swego wspólnika, Arsen pośpieszył przedewszystkiem do mieszkania Daubrecq’a, strzeżonego jeszcze przez policję.
Przywitano go tam, jak dobrego znajomego, przybył bowiem w przebraniu detektywa Nikol.
Pierwsze pytanie, jakie zadał dyżurującemu inspektorowi, dotyczyło oczywiście Daubrecq’a.
— On tu był — oznajmił inspektor.
— Kto? Daubrecq?
— Tak jest. Bawił tu zaledwie dziesięć minut i odjechał, prosząc, abyśmy strzegli nadal jego mieszkania.
— Czy wchodził do swego gabinetu?
— Tak jest.
— I pozwoliliście na to?
— Jakże mogliśmy mu wzbronić, jest przecież panem swego mieszkania.
— A czy mieliście go przynajmniej na oku?
— Stałem sam w progu w chwili, gdy był w gabinecie, zabawił zresztą zaledwie kilka sekund.
— Czy zabrał co ze sobą?
— Przeglądał papiery. Zabrał zdaje się parę drobiazgów.
— Czy tak?
Arsen wiedział już teraz, że Daubrecq zabrał oczywiście listę i uzbrojony w ten dokument, rozpoczął kampanję przeciw margrabiemu Albufex.
— Zostaniemy tu jeszcze do powrotu pana posła — mówił dalej inspektor.
— Cóż z tego — mruknął Arsen — skoro tam-