Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Balu — wyjechała z hotelu w pogoni za Daubrecq’em i nie wróciła jeszcze.
— W pogoni za Daubrecq’em? Więc dowiedziała się coś o nim.
— Widziała go przejeżdżającego dorożką i zapamiętała sobie numer tego fiakra, opierając się na tem, zaczęła swoje poszukiwania, i obiecała uwiadomić nas, skoro go tylko odnajdzie.
— Czy to już wszystko? — Nie jeszcze. M argrabia Albufex odebrał sobie życie w więzieniu.
Usłyszawszy to Arsen, stanął jak wryty. Miał prawie na sumieniu śmierć tego człowieka.
Zapewne, margrabia posunął się za daleko, używając tortury — a i przedtem umoczył zapewne rękę w przekupstwach kanałowych, a jednak, mimo wszystko, był mu sympatyczniejszym od Daubrecq’a. A przytem Arsen miał zamiar sprzymierzyć się z margrabią w dalszych poszukiwaniach.
Wspólnik taki jak on, wraz z Sebastianím i jego synami, była to pomoc nie do pogardzenia. A tu śmierć jego udaremniła te projekty.
— W jaki sposób odebrał sobie życie? — zapytał jeszcze.
— Rozciął sobie żyły szkłem, rozbiwszy poprzednio szybę. Zostawił podobno długi list, w którym przyznaje się do winy, ale i oskarża Daubrecq’a.
— A Gilbert? Co słychać z jego sprawą?
— Pojutrze adwokaci jego mają być u prezydenta rzeczypospolitej.
— Pojutrze? A więc w tydzień potem stanie pod gilotyną. Jak widzę, nie tracą czasu. To także Daubrecq! Odzyskał już swój przeklęty wpływ i wywiera nacisk na władzę. Biedny Gilbert! Gotów nałożyć głowę, bo oni go nie ułaskawią.
— Jakto szefie i pan traci nadzieję?
— Nie, nie, co za niedorzeczność. Za godzinę mieć będę w ręku kryształowy korek, za dwie godziny