Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

był dobrze obwarowany, a jedyny dostęp do izby tortur, zamknięty podwójnemi, żelaznemi drzwiami, strzeżony był dniem i nocą przez uzbrojonych strażników.
Ale pewnej nocy kochanek więzionej hrabiny, pan de Tancarville, ważył się na krok szalony.
Wsiadł na łódź, która go podwiozła pod granitową skałę, stanowiącą jedną ze ścian zamku. W skale tej istniał zaledwie widzialny dla oka otwór zakratowany, służący za okno straszliwej sali tortur.
Odważny kochanek ustawił pod skałą składaną drabinę, której podstawę zatknął w mule rzecznym.
Z jej pomocą wdrapał się aż do owego okna. Spuścił się przez nie niedostrzeżony przez strażników i oswobodził z więzów hrabinę Mortepierre.
Dalsze losy dwojga kochanków nie są znane.
Jedni opowiadali o nich, że uszli szczęśliwie, inni, że zginęli w chwili wsiadania do łódki, dostrzeżeni przez jednego ze strażników. Bądź co bądź nie słyszano już o nich więcej“.
Po odczytaniu tej opowieści nastało głuche milczenie.
Arsen i Klarysa patrzyli na siebie, nie wypowiadając głośno swych myśli. A jednak w głowie Arsena powstał już śmiały plan.
Dlaczego ważyć się nie miał na to, czego dokonał przed dwustu laty ów pan de Tancarville?
— Czy tylko dostęp ten do zamku istnieje dziś jeszcze? — zagadnęła Klarysa.
— Patrz pani, oznaczony jest na planie czerwonym krzyżykiem.
— Ale po zawaleniu zamku za rewolucji mógł być zasypany.
— Zapomina pani, że cała ta część zamku znajduje się pod ziemią i że wykuta jest w naturalnej skale. Nie wysadzono jej z pewnością, tembardziej, że ludzie z czasów rewolucji nie znali jeszcze dynamitu.