Strona:Lwów - Kamieniec Podolski. Notatki z podróży cyklisty.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

liśmy na ziemię łez, ucisku i... względnego dobrobytu.
Na komorze zatrzymano nas przeszło trzy godziny. Już drugi raz mi się zdarza, że pierwszy przejeżdżam na rowerze przez komorę rosyjską ― stąd zamęt ― i nieświadomość ― jak postąpić z nami. Tak było przed dwoma laty w Sandomierzu ― tak też teraz tutaj. Ułatwiłem, co prawda, drogę tym, co po mnie przejeżdżać będą, ale się naczekałem i wynudziłem bez końca, gdy żal mi było każdej chwili straconej, którą mogłem był spędzić w Kamieńcu. Cała komora zawiesiła zwykłe czynności, urzędnicy chodzili, naradzali się, wertowali przepisy, a podczas tego jeden z nich przeszukiwał księgi, czy nie ma nas przypadkiem pomiędzy tymi, którym wstęp zakazany.
Jakkolwiek trwało to wszystko, jak już rzekłem, przeszło trzy godziny, wyznać należy, że nie było w tem ani cienia sekatury lub złej woli, a wyłącznie tylko nieświadomość, jak w tym wypadku postąpić. Nareszcie po spisaniu masy papieru, rozmaitych rewersów, kwitów i kontrakwitów, któreśmy wszys kie aż cztery razy podpisać musieli, ściągnięto z nas po rs. 18 i kop. 70 od maszyny, opatrzono je pombą i pozwolono nam jechać dalej w imię boże.
Można sobie wyobrazić w jakiem tempie puścilićmy się zaraz z miejsca, tem bardziej,