Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór pierwszy.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
179

To lud-wulkan pękł z łoskotem,
I na drugie woła grzmotem!
I wulkany rzędem długim
Pękają jeden po drugim!

Każdy wulkan rozpękniony
Oczyszczony z jarzma pleśni,
To tylko zwrotka mej pieśni,
Pieśni wielkiej, nieskończonej!
Czy słyszycie, jak grzmią zgodnie?
Piewcy godnie! niebios godnie!
One teraz rozmawiają
Jednym tonem i akordem
One światu pokój grają
Jedna nutą — jednym mordem!
Ten chór ludów, chór wulkanów,
To requiem dla tyranów!

To część pierwsza mojej pieśni —
Większej nawet Chrystus nie śni!
Nic równego i nic nad nią,
Ani przed nią, ani po niej!
Jest jednością i wszechwładnią,
I ostatnią w dziejów toni!
Bo w mej pieśni wszechmoc cudów!
Koniec męczenniczych trudów!