Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór drugi.djvu/352

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
332

Od niedzieli do niedzieli,
Poswist niebem we dwie strony;
Stąd orłowie wciąż lecieli —
Uciekały stamtąd wrony:
W poniedziałek walna rada,
Sokoł wieści rozpowiada.

«Oj! na świecie nie ma gracza,
Jak Ataman naszej młodzi!
To też Lasza, a Kozacza,
Po strzemiona we krwi brodzi:
Sułtan, bracia — niesłychany,
Same tłuste basze, chany!

Ałła! drałła — hu! z daleka,
Strach bo — strach tam — po harapie;
Wezyr pieni się i wścieka,
A co tchu w Bałkany drapie;
Chmura stoi nad Chocimem;
Chocim, bracia — poszedł z dymem!»

Lecąż dzieci w skok na szlachy;
Klaski — wrzaski — «nasi walą!»
Brat za brat — Kozaki, Lachy,
Z rusznic palą, świecą stalą: