Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór drugi.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
186

Na działo grzmiące, jako w objęcie
Kochanki, pędzą weseli,
Z krzyżem na piersiach jak wniebowzięcie
Śmierć za ojczyznę pojęli.
Przed nimi podła Mogołów chmara,
Jak mur człowieczej niewoli,
Którą shanbiła piekielność cara,
Co z trupem Polski swawoli!
Hej! Urra! Naprzód! jak jeden człowiek
Żuawy piorunem pomknęli,
Każdy wzniósł w słońce blask orlich powiek,
I śmierć na świadka — zaklęli —
Jako pantera wściekle się rzuca
Żuaw polski, gdzie wroga czuje;
On woń kurchanów wciągnął w serc płuca
I Polskę — krwią swą miłuje! —
On z Somosierry rodowód wiedzie
Ussarskich skrzydeł sierota;
Słowo «ojczyzna» jemu na przedzie
Szturmem serc jego Golgota!
On ssał pierś śmierci z dziką swawolą,
I życia wyssał pogardę —
Rany ojczyzny tylko go bolą
A czoło śmiercią ma harde!
Pola Grochowisk, Miechowa mury
O! niechaj wiekem śpiewają!