Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór drugi.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
134

A jako chmura śród nieba błękitu,
Pośród jeziora wyspa, kryta lasem.
Do niej rybacy przybijają czasem,
By słuchać ptasząt, co nucą od świtu.

Lecz dziś spłoszone nie śpiewają ptaki,
Dzisiaj na wyspie dosłyszysz szczęk broni,
Czasem urwane krzepkie rżenie koni,
Czasem gwar ludzki doleci przez krzaki.

Cóż to za rzesza zwija się w czacharze?
Jedni, broń w ręku, rzędami się snują —
Drudzy broń ostrzą, ładują, próbują;
Śmiałe ich czoła, ogorzałe twarze.

A pośród wszystkich, jabky matka roju,
Mąż — w jego oczach skry ognia migają —
A skinień jego wnet wszyscy słuchają —
Postać rycerska i w rycerskim stroju.

To nie na łowy zbiera się wyprawa,
Disiaj, gdy w kraju od końca do końca
Wojny pochodnia płonie blaskiem słońca,
Wolności święta roztrzyga się sprawa.