Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór drugi.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
96
III.

Ha! odkądem jest na święcie
I łeb noszę twardy,
To mnie jeszcze nie spotkały,
Tak srogie hazardy!

Odtąd Francuzom nie wierzę,
A i wy nie wierzcie —
Przyjdzie, huknie, zawojuje,
I ucieknie wreszcie.

Zamknie Turka i Węgrzyna,
Zamknie nawet Szweda —
Choć o własną idzie skórę
Odezwać się nie da.

A jak mu się noga potknie,
To drała za morze —
I nie ma już, kto ci wtedy
Polaku pomoże.

I nimeś się raz obejrzał,
Co zacz to za licho —
Zinąd ci gość nie proszony
Wlezie na kark cicho.