Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Z pamiętnika włóczęgi.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dobrze — mówiłem — to: jutro... A powiedz mi też, mój słodki aptekarzu, co też pojutrze będziesz czynił?
— Pojutrze, pojutrze...
Zastanowił się...
— Rzecz prosta... przyjdę do tej dziury, zjem kolację i będę pił kawę z likierem.
Ale ja nie ustępowałem.
— Ślicznie, mój słodki aptekarzu... A powiedz mi, co będziesz czynił za dwa tygodnie?
— Za dwa tygodnie?... za dwa tygodnie?...
Czoło mu się zbruździło. Pocierał je ręką... Pracował wszystkiemi myślami. Nagle, jakby coś zapomnianego przypomniał, uradował się...
Śmieszny jesteś... Za dwa tygodnie przyjdę do tej dziury, zjem kolację i będę pił kawę z likierem.
— Ach, tak, prawda... A powiedz mi, mój słodki aptekarzu, co też za sto lat będziesz czynił?
Zląkł się... Oczy mu się chwiały — coś żałosnego w nich było. Bojąc się, że mnie nie zrozumie, sam mu podsunąłem myśli. Wyjąłem