Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Z pamiętnika włóczęgi.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cze, starcze! Więc nie bolałeś nigdy nad nim? Więc to jest wszystko tylko snem we mnie!...
A ty głuchy, ty pomarszczony, ty stary staruszek — nigdy nie płakałeś? i nie kochałeś nigdy? I tak wiecznie błogosławiłeś? — O, niedobry starcze — podejdź! kamień ci do szyi przywiążę z litości i zepchnę cię do wody.
Nie! nie! dajcie mi trochę złota do kieszeni, ustroję się w blaszki i pójdę walczyć o miłość kobiety.
Już utrefiłem włosy i kwiaty kupiłem na targu: patrz dziecinko, jak pachnie kwiatuszek...
I powiedz, kobieto, czy tak źle na świecie?
Tam gdzieś wojna — ale to daleko — tam gdzieś przekleństwa oberwanych — ale to daleko, tam gdzieś i tybyś mogła być człowiekiem, ale i to daleko! — o daleko. Precz!...

CHIMERA.

Prosił mnie anioł, abym go nienawiści uczył... Zaprowadziłem go do Rzymskiego kościoła... Zapłakał...
Pytał mnie uczony, w którym sklepie filozofję kupiłem. — Szynk mu palcem pokazałem. Wszedł i nie wrócił.