Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Z pamiętnika włóczęgi.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Sztuczka nowa, sztuczka, — wołają...
— Uspokójcie się... Żarcik restauracyjny: nic więcej.
Kto chce kawałek łańcucha w podarunku? Wszak płacicie za łańcuchy. Za darmo oddam... Dwa arszyny łańcucha w prezencie... Bądź pozdrowiony, młodzieńcze, który się śmiejesz pełnem gardłem... Pójdź do mnie na pudla...
— Co to było? co było? — krzyczą...
— Nic... ślina... — odpowiadam...
— Warjat jakiś, warjat! — wyją.
— Tak, warjat... Zaraz się na latarnię wydrapię. Do widzenia, szlachetni panowie... spieszcie się do biur... A nie zapomnijcie łańcucha...
— Hej! tłumy... X. na mydle zbankrutował! śmierć miljonera...
Rzucili się łokciami i wzrokiem na miejski kurjerek i popłynęli w nicość...
Stałem przy latarni i patrzyłem na nich długo, długo jeszcze.

HIGJENA.

Zdrowo jest usiąść na złoconym ołtarzu, opić się ambrozji i mówić przez chmury: „jam jest cielcem waszym, o śmiertelni“. Czasami