Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Szały miłości.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wreszcie rzekł: — Ty jeszcze jesteś bardzo, bardzo młody... —
Rudzki szarpnął się zaraz gwałtownie, niecierpliwie: — Artysta, któremu się dusza postarzała, powinien sobie w łeb strzelić stanowczo, lub szewcem zostać, bo nie jest już artystą. Pluję na takiego artystę! Kto chce książkami swemi udawadniać ludziom, że życie jest nędzne i nic warte, jest śmieszny, bo nie zna życia. Artysta jest na to, żeby ludzi pracą swą uszlachetniał, i zagadki ich duszy rozjaśniał, i Piękno im wskazywał! Niema sztuki dla sztuki, bo sztuka córką życia jest, i winna nad niem górnie polatywać! Płonąć winna, ona — symbol słońca! Ogniem być winna świętym, wspaniałym, ofiarnym. Nie sztuka, przez kobietę zostać oszukanym, z głodu przymierać, i mówić, że życie jest psie! Ze skargą się nie godzę, ale wielbię bunt. Ciemnie duszy rozjaśniać rzecz godna artysty, ale słowem się bawić to tylko kuglarstwo. Tęsknotę swoją śpiewać, to znaczy czar duszy ludziom darem rzucać, ale zepsutą krwią pluć to rzecz suchotnika. W oczy nędzy spojrzeć śmiało, i krzyczeć i wołać, pracą całego swego życia wołać, drogę ku lepszemu wskazując, to piękno, to moc. Ale o nędzy mówić, i rozpaczać jeno, to słabość i próżny płacz. Mnie nie wzruszają łzy, lecz ten, który płacze. Nie będę opisywał łez, lecz duszę tego, który płacze. Nie będę opisywał, jak on płacze i jak krzyczy, lecz dlaczego płacze. Duszą jestem i duszę opisuję, żyję i o życiu mówię. Ludźmi nie gardzę, ale zło w nich nienawidzę. Życia nie przeklinam, ale przeciw jego nędzy stoję hardo,