Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Szały miłości.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ty — rzekł zduszonym, bezdźwięcznym głosem — zostałaś teraz mnie.. — jedyna... —
— Jakto?! Umarł!? —
— Umarł — powtórzył głucho Staliński, zatrząsł się, pochylił — i nagle dwie duże, ciężkie, powolne łzy stoczyły się po jego bladem jako śnieg obliczu.