Ta strona została przepisana.
— Dobrze...
Żegnaliśmy się... Spojrzałem jeszcze raz na Józka i cofnąłem się. Były to te same, szeroko rozwarte, naiwne oczy poczciwca.
Zbudziła się we mnie dawna zapleśniała kronika.
Gwałciciel biednego dziecka opierał się teraz o ramię Janusza i prowadził go do jakiegoś szyneczku.