Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Halucynacje.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Z cyklu „Halucynacje“.




DZIWNE RZECZY.


Czy znacie te ciasne warszawskie zaułki z wypaczonemi, jak dusze ludzkie, brukami? te wązkie uliczki, spadające od Starego Miasta na dół ku Wiśle kamiennemi schodami? Czy znacie ten długi apatycznie zimny rynsztok, zwany Rycerską ulicą, gdzie brudne nieotwierane nigdy okna lupanarów przyglądają się sobie z dwuch stron zaułka takiemi pełnemi rezygnacji oczami, jak wystające w sieniach upiory kobiet?
Tam — w sąsiedztwie tych mętów, zasłaniających się niedbałą dłonią od eleganckiego życia — w jednej wilgotnej norze, zwanej kawalerskim mieszkaniem — spędziłem wiele, wiele samotnych nocy.
Na schodach ulicy pod moim oknem rozgrywały się przerażające sceny — błyskały i krwią się czerwieniły noże — szamotały się i przewracały w zawziętych walkach ciała — wstawały i umierały jęki — tarmosiły się i buchały klątwy — pluskała i chlupała krew — wyła i trzęsła się chrapiąca brutalna miłość.
Warszawa używała życia i darła się całym rozpędem młodej energji w samo centrum europejskiej cywilizacji: wydawała corok pół uczonego i tysiąc dziennikarzy, Warszawa nie szczędziła ani jednego wysiłku, aby stworzyć wielki handel i wielką nędzę, Warszawa