Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Halucynacje.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wszystko, com zostawił po śmierci, jeszcze dopożyczyła...
Dobrodziej przymruża świątobliwe oczy, jednak wydaje mu się jeszcze za mało. — „Samobójstwo przecie“...
Żona pada wtedy na kolana i całuje jego kamasze.
— Litości! wszystko oddam...
Dygnitarz kościelny zniża swoje poświęcane ramiona do wijącego się koło nóg prochu, podnosi go.
— Nie trzeba... proszę wstać...
— Więc pochowa ksiądz?
— A gdybym zażądał bardzo dużej sumy?
Tu następują cyfry... — Bajeczne!...
Żona zgadza się... Wprawdzie nie ma przy sobie tyle, ale przyniesie przed samym pogrzebem... Pożyczy naturalnie...
Targi skończone...
Wdowa w poczuciu wdzięczności chwyta znowu księdza za rękę — całuje go.
Jednocześnie ksiądz spostrzega, że jest ładną... Urzędnicza suchość i pobożne namaszczenie ustępują miejsca zalotności. W chciwcu zbudził się lubieżnik.
— Proszę... niech pani spocznie...
Rękę opiera ze współczuciem na jej ramieniu, otacza ją słodyczą pasterskiego uśmiechu.
Pyta ją, czy mieliśmy dzieci?... Czy długo żyliśmy z sobą? czy nie zatruwały jej życia moje przekonania?
Lituje się nad nią, ubolewa.
Pytania przenoszą się na grunt praktyczny, wprost do zamierzonego celu. „Co będzie teraz robiła?... Czy