Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pochodziła zaś z prowincji Perigord i dobiegała czterdziestki.-Cyrano, obfitując kiedyś w mamonę, pozwolił sobie na ten największy ze zbytków kawalerskiego życia i przyjął ją za gospodynię.Przywiązała się ona do swego pana i, jakkolwiek poeta zaraz w drugim miesiącu zapomniał wypłacić jej zasług, nie myślała o porzuceniu go.
Zuzanna była poniekąd panią w domu Cyrana, gdzie swobodne i rezolutne jej zachowywanie się nie dziwiło nikogo.
Stanęła przed Castillanem i, ująwszy się pod boki, uczęstowała go z miejsca takim komplimentem:
— Patrzcie-no na tego ladaco: nic nie robi, tylko śpiewał Powiedz mi, kochanku, czy to za śpiewanie pan mój ci płaci?
— Śpiewam, moja Zuzanno, bo mi nudno.
— Delikacik! nudno mu! A czemuż to ci nudno?
— Dzień tak piękny, chciałbym wyjść, a tymczasem pan de Bergerac nie przybywa, aby mnie zwolnić od roboty.
— A prawda; gdzież to się nasz pan podziewa?
— Już od dwóch dni nie pojedynkował się z nikim, więc pan de Nagis przybył dziś przed świtem prosić go na sekundanta.
— Otóż to! I znów wróci do domu z twarzą plajzerowaną! Nieszczęście z tym człowiekiem i tyle!
— Cóż chcesz, Zuzanno; to jego życie! Gdy przynajmniej trzy lub cztery razy w tygodniu nie uczęstuje kogo pchnięciem szpady, dostaje melancholii i mówi, że się coś w świecie popsuło.
Wbrew przewidywaniu Zuzanny, Cyrano wrócił zdrów i cały, Była dziewiąta; Roland de Lembrat lada chwila miał nadejść.