Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

słyszeć ciężkie kroki kogoś schodzącego po drewnianych schodach i furta odemknęła się, ukazując w czarnym otworze postać starej kobiety o twarzy żółtej i pomarszczonej, jak półroczne jabłko. Przez szparę, którą ta straszna odźwierna starała się uczynić jak najwęższą, Cyrano zapuścił wzrok do środka i ujrzał rozwieszone na murach łachmany, oraz coś nakształt niskich tapczanów, otaczających w ciemności stół ciężki, osadzisty. Jednocześnie buchnął nań taki zaduch, że aż zatoczył się,
— Czego? — zapytała stara.
— Chciałbym pomówić z pewnym młodzieńcem, który mieszka w tym domu.
— Z młodzieńcem? Mamy ich tu dziesięciu — pisnęła odźwierna. wykrzywiając twarz kocim grymasem. — Jakże się tamten nazywa?
— Manuel, jak mi się zdaje.
— Ano. to już wiem który...
— Gdzież on?.
— Wyszedł ze swą kompanią: Ben Joelem i Zillą.
— Gdzie mógłbym ich znaleźć?
— Najpewniej na Nowym-Moście,
— Dziękuję
I podczas gdy podejrzane postacie, gotowe do skorzystania z każdej sposobności, poczynały snuć się coraz gęściej w mroku poza plecami odźwiernej, Cyrano wcisnął jej w rękę pieniądz i udał się w stronę Nowego-Mostu.
Była zaledwie godzina dziesiąta rano, a już tłum hałaśliwy i przepychający się tłoczył się wpobliżu mostu. Ten tłum otaczał teatr marionetek, ustawiony nad fosą bramy Nesles, wprost ulicy Guenegaud.
Właścicielem i „impresariem” teatru był sławny Jan Brocci, zwany inaczej Brioché, o którym wzmian-