Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/434

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

—Wybornie.
— Rozmowa z Cyranem zakończyła się w sposób pomyślny dla ciebie?
— Jak najpomyślniejszy.
— Obawiałem się jakich niepotrzebnych nieporozumień. Nasz przyjaciel Sawinjusz był wczoraj jakiś dziwny.
— To nic.Porozumieliśmy się w kilku słowach. Cyranowi zdawało się, że znalazł w Perigord, gdzie bawił przed kilku dniami, kilka dowodów, mających jakoby osłabiać winę jego protegowanego: jedna chwila wystarczyła mi, aby go przekonać, że się najzupełniej myli.
— Czy nas dziś odwiedzi?
— Nie wiem.
— Będziesz pan się z nim widział?
— Prawdopodobnie. Teraz, gdy już ani jedna chmurka nie przyćmiewa naszego stosunku, nie widzę, dlaczego mielibyśmy się wzajem unikać.
— To prawda. Cyrano ma nietęgą głowę, ale złote serce. Nie można mieć do niego zbyt długo. urazy. Chciałbym, żeby był na uroczystości weselnej.
— Jestem pewny, że będzie.
Margrabia pociągnął gościa do ogrodu, gdzie znajdowała się już Gilberta, w towarzystwie matki i Pakety.
Prawie w tymże samym czasie przeprowadzano Manuela, pod silną strażą, przed trybunał oskarżający, albo mówiąc wyraźniej: do izby tortur.
Było to miejsce straszne i pełne grozy. Pod niskiem sklepieniem było ciemno i duszno; na ścianach wisiały narzędzia męki.
Inne, do tego z celu służące przyrządy, leżały na ziemi, pokryte w wielu miejscach brunatnemi plamami krwi.