Zeszyt ten całkowicie zapisany był po cygańsku.
Cyrano otworzył go i przewracając końcem palca karty, przyglądał się ciekawie dziwacznym hieroglifom, któremi były pokryte.
— Cóż to za gryzmoły? — spytał wreszcie?
— Pan wie dobrze. Przynajmniej domyśleć się pan powinien.
— Księga Ben Joela?
— Tak!
— Nareszcie! — wykrzyknął poeta. — Nareszcie mam cię w ręku, drogocenny dowodzie! Doprawdy, Zillo, twój postępek godzi mnie z tobą ostatecznie.Gdzież jest to miejsce, w którem ojciec twój zapisał szczegóły, odnoszące się do porwania Manuela i do śmierci małego Szymonka?
Zilla przewróciła kilka kart i znalazłszy właściwą kartę, przetłumaczyła Cyranowi dwie notatki, o które mu chodziło.
— Doskonale —rzekł.— Gdybym nie miał w rękach dowodów jeszcze mocniejszych, księga ta, byłaby dla mnie skarbem nieoszacowanym. Czy pewna jesteś, że te gryzmoły mają takie znaczenie, jakie im nadałaś?
— Przywołaj pam kogokolwiek, należącego do mojej rasy, i pokaż mu te karty. Jeżeli ten lub ta, którym polecisz odczytać to pismo, znają dobrze swój język, tłumaczenie nawet co do jednego słowa różnić się nie będzie.
— Wierzę ci, Zillo. Możesz odejść w zupełnym spokoju. Manuel będzie jutro wolny.
— Czemu nie dziś jeszcze?
— Dlatego, że dziś udaję się do hrabiego de Lembrat. aby oszczędzić mu — nie dla niego samego, lecz dla honoru nazwiska, które nosi — hańbiących rozpraw publicznych. Jeżeli zechce upierać się
Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/405
Wygląd
Ta strona została przepisana.