Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/343

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wciąż przed nim, nie odzywając się, Manuel podniósł oczy i jął przyglądać mu się, o ile pozwalała na to ciemność, panująca w podziemiu.
— Czego pan chcesz ode mnie? — -zapytał wreszcie.
— Osoba, której los pana obchodzi — odrzekł wysłaniec hrabiego — poleciła mi doręczyć to panu.
Przy tych słowach postawił na ziemi, tuż przy Manuelu, swój koszyk i dodał:
— Jutro rano i dni następnych będą dostarczane świeże zapasy. Starosta raczył łaskawie zezwolić na to.
— Czy ta posyłka pochodzi od hrabiego de ’Lembrat?
— Nie, panie — zapewnił służący, odpowiednio pouczony.
— Od Cyrana?
— Nie, Proszę nie dopytywać nadaremnie. Osoba, która to przysyła, pragnie pozostać nieznaną.
Nagła myśl przebiegła przez głowę Manuela.
— Czyżby Gilberta? — pomyślał.
I pilniej jął wpatrywać się w posłańca, którego twarz była mu zresztą najzupełniej obca.
— Nacóż ta tajemnica? — zauważył. — Wyjawiając mi imię tego lub...tej, co o mnie pamięta, cóż pan ryzykujesz? Czy to dama?
— Być może, Powtarzam jednak, niech pan nie żąda ode mnie, abym powiedział, czego mi mówić nie wolno. Żegnam pana. Do jutra. Nie będzie panu odtąd zbywało na niczem, co może złagodzić przykry pobyt w więzieniu.
Gdy Manuel ujrzał się znów sam, próbował rozwiązać zagadkę.
Któż to mógł o nim pamiętać?
Bezwątpienia Cyrano. Ale czyż nie oświadczo-