Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

opuściwszy ławę, przyłączyli się do ciekawych; wślad za nimi zjawiło się kilku pachołków stanowiących przyboczną służbę dozorcy. Na tych ostatnich zwróciła Zilla szczególną uwagę. Jeden z nich był bardzo młody i widocznie ze służbą, którą pełnił, niedostatecznie jeszcze obeznany, twarz jego bowiem miała wyraz otwartości i wewnętrznej pogody.
Ciężka atmosfera więzienia nie zmroczyła dotąd jego czoła, a obraz nędzy ludzkiej nie zgasił jeszcze blasku jego źrenic.
Zilla zbliżyła się nieznacznie do niego. Jakieś przeczucie tajemne wskazało jej, żeby szukała pomocy u tego młodzieńca, który niedawno dopiero przesłał być chłopięciem.
Przestała śpiewać i, ujmując rękę jednego z łuczników, spytała:
— Czy chcesz pan poznać swą przyszłość? Odczytać ją mogę z linij, znajdujących się na pańskiej dłoni.
Łucznik cofnął rękę, przestraszony nieco tą niespodzianą propozycją. Śmiech drwiący ozwał się w grupie widzów.
— Tchórz! — ozwał się jakiś głos.
Cyganka nie nalegała. Wzrok jej pytający obiegł zgromadzenie, i dziesiątek rąk zaraz do niej wyciągnięto.
Odgrywała przez jakiś czas rolę wróżki, której ją od dzieciństa wyuczono, a gdy wyróżniony przez nią młodzieniec zdawał się wahać z żądaniem wróżby, uśmiechnęła się doń i dała mu znak, aby się przybliżył.
Usłuchał bez namysłu i otwartą dłoń podał dziewczynie. Zilla dotknęła palcem „linij życia”, a jednocześnie swój wzrok płomienny zatopiła w oczach młodzieńca.