Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/330

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ujrzała Manuela, wijącego się z bólu na kamiennej posadzce więzienia. Wypił truciznę, którą, wlała mu do napoju ręka przekupiona przez hrabiego, i umierał, przeklinając. Zillę.
— Nie, tego nie będzie! — zawołała, przecierając oczy.— Ja nie chcę tego! Ja do tego nie dopuszczę!
I nie wiedząc jeszcze, w jaki sposób weźmie się do dzieła, aby odsunąć zbliżające się niebezpieczeństwo, znalazła się zpowrotem na tych samych szerokich schodach, wiodących do starosty, na które wstępowała przed chwilą tak pełna otuchy.
Kilka kroków tylko dzieliło ją od furty więziennej,
Łucznicy starościńscy nie zaniedbali uczęstować jej w przejściu kilkoma zalotnemi żarcikami; lecz podniosła na nich oczy pełne tak wyniosłej dumy, a zarazem niezmiernego smutku, że niebawem zamilkli.
Postała przez chwilę w zamyśleniu przy okutej żelazem furcie, którą jedno słowo czcigodnego de Lamothe’a mogło było przed nią odemknąć, i pomysł prawdziwie szalony przyszedł jej nagle do głowy.
— A gdybym zgodziła się za sługę do dozorcy więziennego? — pomyślała.
Gorzki uśmiech wykrzywił jej usta. Zrozumiała odrazu niewykonalność tego zamiaru.
Trzeba było wynaleźć coś lepszego. I wówczas, jakkolwiek z bólem śmiertelnym w sercu, cyganka wyprostowała swą smukłą postać, przywołała na twarz wyraz sztucznego ożywienia i, podszedłszy do grupy próżniaków, którzy od kilku chwil przyglądali się jej ciekawie, jęła nucić jakąś piosenkę. wesołą.
W mgnieniu oka otoczono ją. Łucznicy starosty,