Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/317

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

legł na łóżku, i z wytężonym słuchem czatowal na sprzyjającą sposobność.
Ale choć wszystkie siły skupiał, aby być czujnym i przytomnym, około północy zwarły mu się powieki, głowa na poduszkę opadła i zbój zasnął głęboko.
Na wieży kościelnej biła trzecia, gdy ocknął się i zerwał szybko na nogi.
—Bydlę jestem! — zaklął głucho.— Zaspałem. Może już właśnie najlepsza pora minęła.
Przez okno przedzierało się trochę przedporannej jasności. Cygan wyjrzał w stronę kościołka.
Drzwi kościelne były jeszcze zamknięte; na ulicy nie było widać nikogo.
W chwilę później w sypialni księdza dał się słyszeć szmer.
Zbój odetchnął i nadstawił uszu.
Szmer, zpoczątku niewyraźny stał się następnie głośniejszym i Ben Joel usłyszał niebawem skrzypienie otwieranych i zamykanych drzwi od ulicy.
Zbliżył się ponownie do okna i ujrzał księdza,który przeszedł placyk, minął drzwi kościelne i skręcił w małą uliczkę z lewej strony kościołka, zamierzając pewnie wejść drzwiami do zakrystii.
Cygan nie tracił czasu na tworzenie nowych domysłów.
Zrozumiał, że należy działać jak najszybciej.
Z najwięszm pośpiechem wydostał z podróżnej torby krótki kawałek zaostrzonego żelaza oraz kilka wytrychów, następnie wziął w zęby sztylet i skierował się do sypialni proboszcza.
Drzwi były wciąż zamknięte.
Ale dla Ben Joela otwarcie zamku było igraszką.
Po małej chwili pokój stał już otworem.
Cygan rzucił się do środka z pośpiechem i zwin-