Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzie tracił czas na te wojenne kombinacje, ty zrobisz już potężny kawał drogi. Wieczorem wskażę ci pewien przejazd, którym wprost z parku dostaniesz się na gościniec, nie potrzebując przejeżdżać przez ulice naszej wsi.
— Ani myślę! — oświadczył Cyrano, zawsze gotów stawiać czoło niebezpieczeństwu. — Gdybym się wymykał kryjomo, znaczyłoby to, że się boję, a wiesz, do kroćset! że tak nie jest i nigdy nie bywało.


IV

Złączywszy się ze swymi sprzymierzeńcami, to jest z oberżystą i jego przyjaciółmi, wójt okazał im twarz zafrasowaną i w kilku słowach opowiedział, co go spotkało.
Wszyscy powrócili do oberży, gdzie złożono walną radę, mającą obmyśleć najlepszy plan działania.
— Nie chciałbym narazić się na gniew pana hrabiego — rzekł Cadignan. — Sądzę przeto, że należy działać ostrożnie, w jak największej cichości, oszczędzając przedewszystkiem pana de Colignac.Byłoby najlepiej zebrać się na drodze do Cussan, w pewnem oddaleniu od zamku, i pochwycić czarownika, gdy tamtędy będzie przejeżdżał.
— Wezmę kropidło, aby go egzorcyzmować! — oświadczył zakrystian.
— To nie zaszkodzi — potwierdził Cadignan.
— A ja rusznicę — dodał Landriot.
— To jeszcze lepsze. Inni niech się zaopatrzą w grube kije, kosy noże i mocne sznury do skrępowania więźnia. Garisac, Piotr Cornu i Lescuyer staną na czatach wpobliżu zamku, i gdy tylko czarownik ukaże się, przybiegną natychmiast zawia-