Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bia — Cadignan jest głupi jak gęś, ale uparty jak muł. Gdy się czepi jakiego głupstwa, trzyma się go, jak pijany plota. Zdolny on jest wypłatać ci jakiego niedorzecznego figla. Wierz mi, że najlepiej uczynisz, pozostając tu jeszcze przez jedną dobę. Przez ten czas rozjaśnię i załagodzę tę sprawę.
— Żartujesz, hrabio! Obecność moja w Saint—Sernin jest konieczna, i z pewnością nie wasz Cadignan przeszkodzi mi tam się dostać.
— Nareszcie: co znaczy ów rozkaz? Kto sprowadził ci na głowę ten cały kłopot?
— Ja sam nie wiem o tem dobrze. Napisałem „Podróż na księżyc”, w której głupcy dopatrzyli się wszelkiego rodzaju napaści na religię, oraz przeróżnych praktyk, stwierdzać jakoby mających moje bliskie pokrewieństwo z diabłem. Alboż nie nazywają mnie „Kapitanem Czartem?“ Wrogowie, a nie zbywa mi na nich, uznali bezwątpienia za właściwe dorzucić tę jednę jeszcze niedorzeczność do wielu innych, któremi mnie zasypują. Ale co tam! kpię z tych ludzi i ich wynalazków! Posiadając konia i szpadę, czuję się dość silnym do wywrócenia lub rozbicia wszystkich zawad, które mi na drodze stawiają. I dlatego to właśnie, mój drogi, wyruszam w drogę dziś, gdy tylko zmierzch zapadnie.
— Będziemy ci towarzyszyli.
— Nie ścierpiałbym tego.
— Ale jeśli spotka cię nieszczęście!
— Ech! co ma mnie spotkać! Ten zabawny Cadignan na sam widok mój trząsł się od strachu. Nie ośmieli on się z pewnością stanąć mi oko w oko na gościńcu publicznym, choćby miał nawet przy obie całą wiejską gromadę.
—Ha, może masz słuszność, Doznawszy porażki, wójt zwróci się pewno o posiłki do urzędu marzałkowskiego w Tuluzie. A podczas, gdy on bę-