Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

—Czy nie mółbym oszczędzić mu trudów podróży i sam rzecz ową przyweźć.
—Wiesz, synku, że mi nie zbywa na odwadze, nieprawda? A więc nie czyń żadnych uwag. Odwaga nie wyłącza ostrożności, jeśli zatem proszę Jakóba, aby ci towarzyszył, musi to być rzeczą konieczną.
Castillan skłonił się w milczeniu.
— Rola którą ci powierzam, nie jest wolna od niebezpieceństwa —.ciągnął Cyrano.— Rolandowi de Lembrat zależy niezmiernie wiele na tem, aby dokumenty posiąść, i nie zaniedba on rozstawić na drodze szpiegów, aby nas tropili. Przyjść może do walki — ja zaś nie chciałbym być pobity, nawet w twojej osobie.
— Zrozumiałem. Zlecenie twe, mistrzu, zostanie wypełnione co do joty.
— Aby przekonać cię, synku, o ważności tej sprawy, dodać jeszcze muszę, że osobiście tam wyruszę, gdy tylko będę mógł dosiąść konia.
— Połączysz się, mistrzu, z nami?
— Udam się przynajmniej na wasze spotkanie aż do Colignac. Jeśli przybędziecie tam wcześniej, zaczekajcie na mnie. Powiedziałem już, com miał powiedzieć. Daj mi rękę, Castillanie. Musimy się teraz pożegnać, gdyż wyjedziesz o świcie, ja zaś czuję gwałtowną potrzebę wyspania się.
Sekretarz uścisnął rękę, którą poeta doń wyciągnął, i wyszedł w milczeniu.
Przed pójściem na krótki spoczynek przywołał Zuzannę, aby mu zaszyła pod podszewkę kaftana list adresowany do proboszcza. Gdy służąca, bez żadnych tym razem uwag, wypełniła to żądanie, zapłacił za to ucałowaniem jej w oba policzki, poczem zaraz i z nią się pożegnał.
Wyszedłszy na schody, przywołał gospodarza,