Strona:Ludwik Gallet - Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Powiedział, że gdyby mu sprzedano pierścień na własność, dołożyłby jeszcze czwartą część tego, co zaliczył.
— To znaczy, że pierścień wart jest trzy razy tyle.Ale nie o to chodzi.Ile ci pozostało?
— Za konia zapłaciłem dwieście pistolów, za ubranie pięćdziesiąt Dziewięćset pięćdziesiąt pistolów mam do oddania, Oto pieniądze.
—Zatrzymaj dwieście, a resztę schowaj tam, do szuflady.
Castillan rozdzielił pieniądze i swoją część schował do kieszeni.
— A teraz, synku —. rzekł Cyrano — zakarbuj sobie dobrze w pamięci, co ci powiem.Gdyby me trzymała mnie w miejscu ta przeklęta rana, jutro o świcie galopowałbym w stronę Perigord, tybyś zaś siedział sobie spokojnie za piecem. Jestem wszakże unieruchomiony na tydzień jeszcze, co najmniej. Odkładając rzecz aż do swego wyzdrowienia, przedłużałbym cierpienia biednego Ludwika. Dla zyskania przeto na czasie ty jechać musisz.
— Co będę tam robił?
— Nic trudnego. Zawieziesz ten list memu przyjacielowi, Jakóbowi, o którym ci często wspominałem.
— Jakże rad jestem, że będę mógł go poznać!
— To złote serce.Być może, iż w pierwszej chwili przyjmie cię z pewnem niedowierzaniem, gdyż zleciłem mu jak największą ostrożność i czujność przed podstępem lub gwałtem. Ale gdy rozważy dokładnie słowa mego listu, wątpliwoci jego znikną, i stosownie do moich wskazówek, wyruszy z tobą w drogę, zabierając drogocenny depozyt, którego żądam i którego treści ani ty, ani on znać nie powinniście.