Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sny zapas domowej filozofji, którą kierowała się w życiu, lecz nie przejmowała się specjalnie opowiadaniami o zdarzeniach dni ostatnich. Bo cóż przyzwoita, ciężko pracująca, prezbiterjańska stara panna z Glen St. Mary mogła mieć wspólnego z wojną, która się toczyła w odległości tysiąca mil? Zuzanna czuła, że wojna ta nie może pod żadnym względem zaważyć na jej losach.
— Armja angielska usadzi Niemców, — wrzeszczał Norman. — Zaczekajmy tylko, aż wyjdzie do pierwszej linji frontu, wówczas Kaiser zrozumie, że wojna jest czemś innem od galowej parady w Berlinie.
— Anglja nie ma wielkiej armji. — rzekła pani Normanowa z pastorem. — Nie patrz tak na mnie, Norman. Twoje spojrzenie nie stworzy żołnierzy. Sto tysięcy ludzi jest niczem w porównaniu z milionami Niemców. To będzie dla nich poprostu jeden łyk.
— Ale, jak będą chcieli ich połknąć, to się udławią, — zawołał Norman ze złośliwym uśmiechem. — Niemcy połamią sobie na nich zęby. Przyznasz chyba, że jeden żołnierz angielski starczy za dziesięciu cudzoziemców. Sam dałbym sobie radę z tuzinem wrogów, gdyby nawet ręce mi związano.
— Słyszałam, — wtrąciła znów Zuzanna, — że stary pan Pryor nie wierzy w tę wojnę. Podobno twierdzi, że Anglja przystąpiła do wojny tylko dlatego, że zazdrościła Niemcom, ale w gruncie rzeczy wcale się nie troszczy o to, co się z Belgją stanie.
— Nie do uwierzenia, żeby dorosły człowiek mógł wypowiadać takie brednie, — zawołał Nor-