Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lubię dzieci, a jak przyznaję się do tego, to ludzie patrzą na mnie, jakbym palnęła jakieś wielkie głupstwo. Nie lubię i koniec, jestem szczera. Mogę patrzeć na ładne czyste dziecko, siedzące u kogoś na ręku, ale wolę go nie dotykać, bo nie mam do tego żadnego pociągu. Gertruda Oliver powiada, że ona czuje to samo. (Gertruda jest najbardziej szczerą osobą, jaką znam. Ona nigdy nie udaje). Twierdzi, że dzieci męczą ją, a gdy są już takie duże, że umieją mówić, to przecież przestają być dziećmi. Mama, Nan i Di szalenie lubią dzieci i uważają mnie za anormalną dlatego, że ich nie lubię.
„Krzysztofa nie widziałam od owej nocy podczas balu. Był tutaj pewnego wieczoru po powrocie Jima, ale mnie wtedy w domu nie było. Wątpię, czy wspominał o mnie wogóle, bo nikt mi o tem nic nie mówił, a ja oczywiście nie pytałam. Wcale nie dbam o niego. To wszystko w tej chwili nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Najważniejsze jest to, że Jim zapisał się na ochotnika do służby czynnej i za kilka dni ma pojechać do Valcartier. Mój wielki, wspaniały brat Jim! Och, jaka ja jestem z niego dumna!
„Przypuszczam, że Krzysztof teżby się zaciągnął, gdyby nie jego noga. Sądzę, że to jest przeznaczenie. Przecież Krzysztof jest jedynakiem i matka martwiłaby się bardzo, gdyby poszedł. Jedynacy nigdy nie powinni myśleć o wojsku!“
Władek wolnym krokiem szedł doliną z głową opuszczoną i założonemi wtył rękami. Ujrzawszy Rillę cofnął się, lecz po chwili skierował się w jej stronę.
— Rilla ma Rilla, o czem myślisz?