Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mu w mundurze. Skrzywiła się dziwnie i uczyniła taki grymas, jakby miała płakać.
Wyglądasz prawie, jak dorosły mężczyzna, Jim, — powiedziała tylko.
Jim zaśmiał się. Wiedział, że Zuzanna zawsze traktuje go, jak dziecko.
„Wszyscy byli zajęci, oprócz mnie, a chciałabym mieć coś do roboty, chociaż nie wiem, co to by być mogło. Mama, Nan i Di są ciągle zajęte, a ja spaceruję po domu, jak samotny duch. Najbardziej boli mnie to, że mama i Nan uśmiechają się, choć w gruncie rzeczy w oczach mają łzy. W oczach mamy nie widać już tych dawnych ogników. Mam wrażenie, że i ja nie powinnam teraz śmiać się, że mój śmiech jest okrucieństwem. A tak trudno wstrzymać mi się od śmiechu, chociaż Jim idzie do wojska. Ale wówczas nawet, gdy śmieję się nie jestem wesoła, jak byłam dawniej. Istnieje coś, co mnie boli, szczególnie wówczas, gdy budzę się w nocy. Wtedy płaczę, bo lękam się, że Lord Kitchener ma słuszność, że wojna potrwa kilka lat i że może Jim... ale nie, nie napiszę tego. Gdybym napisała to jeszcze mogłoby się stać naprawdę. Któregoś dnia Nan powiedziała:
„Nie może już być u nas tak, jak było przedtem.
„Uczułam dziwny bunt. Dlaczego nie może być tak samo znowu, gdy wszystko minie i Jim i Jurek wrócą z wojska? Będziemy wszyscy szczęśliwi i weseli, a te dni straszne wydadzą nam się tylko przykrym snem.
„Przybycie poczty jest najważniejszą chwilą dnia. Ojciec chwyta gazetę, czego nigdy przedtem