Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

o tem nadeszła drogą telegraficzną, w chwili, gdy wyjeżdżałem z miasta.
— Boże, dopomóż nam, — wyszeptała Gertruda Oliver z zatamowanym oddechem. — Mój sen... mój sen! Pierwsza fala nadeszła. — Spojrzała na Allana Daly usiłując się uśmiechnąć.
— Czyżby to miała być walka dobra ze złem? — zapytała.
— Lękam się, że tak, — odparł łagodnie.
Chóralny okrzyk rozszedł się po jadalni, okrzyk podziwu i zainteresowania. Niewielka część gości zdawała sobie sprawę, jaką wagę miała ta wiadomość, inni znów nie wiedzieli, że będzie ona miała i dla nich jakieś znaczenie. Po pewnym czasie tańce rozpoczęły się znowu i wesoło było, jak przedtem. Gertruda i Allan Daly rozprawiali o nowinach przyciszonemi głosami. Władek Blythe zbladł i opuścił pokój. Przed latarnią spotkał Jima, biegnącego śpiesznie w kierunku skał.
— Słyszałeś, Jim?
— Tak. Kobziarz nadchodzi. Hurra! Wiedziałem, że Anglja nie zostawi Francji bez pomocy. Prosiłem kapitana Josiaha, aby wywiesił flagę, lecz twierdzi, że uczyni to dopiero po wschodzie słońca. Janek mówił, że jutro będą werbować ochotników.
— Żeby robić taką historję z głupstwa! — zawołała z niechęcią Mary Vance, gdy Jim odszedł. Siedziała na kamiennych schodkach z Millerem Douglasem, a było to nietylko niezbyt romantyczne, lecz i bardzo niewygodne miejsce odpoczynku. Lecz Mary i Miller byli obydwoje w tej chwili bardzo szczęśliwi. Miller Douglas, wielki, silny, nieokrze-