Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/294

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzał w czyn swoje nowe pomysły, krytycy wojenni oświadczali, że sytuacja z dnia na dzień staje się gorsza. Kuzynka Zofja przyznawała im ciągle słuszność.
— Jeżeli wojska koalicyjne cofną się jeszcze o trzy mile, wojna będzie przegrana, — krakała.
— A od czego jest flota angielska? — pocieszała się Zuzanna.
— Powtarzam tylko opinję kogoś, kto się zna na tem, — upierała się kuzynka Zofja.
— Taki znawca nie istnieje, — odparła Zuzanna. Ci wszyscy krytycy wojenni nie wiedzą więcej od Ciebie i ode mnie. Tyle razy już się mylili. Dlaczego ty na wszystko patrzysz tak czarno, Zofjo Crawford?
— Bo trudno zapatrywać się różowo, Zuzanno Baker.
— Ach, czyżby? Dzięki Bogu mamy już 20 kwietnia, a Niemcy jeszcze nie weszli do Paryża, chociaż ten twój znawca twierdził, że będą tam już pierwszego. Czyż to się nie przedstawia różowo?
— W mojem mniemaniu Niemcy będą w Paryżu szybciej, niż nam się zdaje, Zuzanno Baker. Więcej ci powiem, Niemcy zajmą Kanadę.
— Ale nie tę część Kanady. Stopa niemiecka nie dotknie Wyspy Księcia Edwarda, dopóki ja będę żyła, — oznajmiła Zuzanna, spoglądając groźnie przed siebie, jakby gotowa była stawić czoło Niemcom i walczyć z nimi gołemi rękami. — Nie, Zofjo Crawford, jeżeli mam być szczera to zbrzydły mi już do reszty twoje ponure proroctwa. Nie przeczę, że podczas tej wojny popełniono wiele omyłek.