Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

był już zupełnie gotowy postawiłam go na górnej półce, potem jednak umieściłam go na niższej i mały Kitchener wsunął się do kuchni i oczywiście zjadł mi cały krem. Mamy dzisiaj gości na kolacji, więc mój tort musi jakoś wyglądać.
— Czy ojciec tej biednej sierotki nie dał o sobie znaku życia? — zapytała kuzynka Zofja.
— Owszem, miałam od niego list w lipcu. — odparła Rilla. — Twierdzi, że gdy tylko otrzymał wiadomość o śmierci swej żony i o zabraniu dziecka przeze mnie — pan Meredith widocznie mu o tem doniósł — napisał natychmiast, lecz ponieważ nie otrzymał odpowiedzi, sądzi, że jego list musiał zaginąć.
— Miał czas dojść do tego wniosku przez dwa lata, — zauważyła Zuzanna z przekąsem. — Niektórzy ludzie myślą bardzo wolno. Jim Anderson wyszedł z opresji cało, chociaż całe dwa lata przesiedział w okopach. Głupcy zawsze mają szczęście, jak mówi stare przysłowie.
— Napisał bardzo sympatycznie o Jasiu i twierdzi, że chciałby go zobaczyć, — mówiła Rilla. — Doniosłam mu wszystko o małym i posłałam mu jego fotografię. W przyszłym tygodniu Jaś kończy dwa lata.
— Kiedyś nie byłaś specjalną wielbicielką dzieci, — wtrąciła kuzynka Zofja.
— Dzisiaj nie o wiele więcej je lubię, jeżeli chodzi o ogół, — odparła Rilla szczerze. — Kocham jednak Jasia i muszę przyznać, że nie byłam znowu tak uradowana, jak powinnam gdy otrzymałam