Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sir Wilfrid i Wtorek siedzieli, obserwując się wzajemnie.
Sir Wilfrid zdawał się wyrażać swe bezgraniczne zdziwienie.
— Dlaczego przesiadujesz w tej starej budzie, kiedy mógłbyś wygodnie leżeć na dywanie na Złotym Brzegu i zażywać spokoju? Czyż to jest poza? A może chorujesz na jakieś zamroczenie?
Na to Wtorek lakonicznie:
— Ślubowałem, że tu czekać będę.
Gdy pociąg odszedł Rilla podeszła do drżącej Maniusi.
— Pojechał, — szeptała Maniusia, — i może nigdy już nie wróci, ale jestem już jego żoną i muszę być godna jego miłości. Idę do domu.
— Czy nie lepiej, żebyś poszła teraz ze mną? — zagadnęła Rilla z powątpiewaniem. Nie była pewna, jak pan Pryor przyjmie teraz swoją córkę.
— Nie. Jeżeli Józio może stanąć w obliczu Hunnów, to ja nie powinnam się lękać ojca, — oświadczyła Maniusia z powagą. — Żona żołnierza nie może być tchórzem. Chodź, Wilfrid. Pójdę prosto do domu, choć jestem przygotowana na najgorsze.
W domu nie czekało Maniusię nic strasznego. Możliwe, że pan Pryor doszedł do wniosku, iż trudno będzie znaleźć podobnie oszczędną gospodynię, a wiedział, że wiele domów w rodzinie Milgrave‘ów stało dla Maniusi otworem. Przypomniał sobie również, że zawarte małżeństwo nie musi trwać wiecznie bo przecież istnieje separacja i rozwód. Ponuro tylko oświadczył córce, że jest idjotką i nie rzekł nic więcej, a pani Józiowa przypasała biały fartu-