Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Arnold nie zapełnia tej luki? Tak mi przynajmniej mówiono.
W tej samej chwili, nim Rilla jeszcze zdołała odpowiedzieć, Jaś zaczął płakać rozdzierającym głosem na górze w pokoju, którego okno otwarte mieściło się tuż nad werandą, Jaś, który prawie nigdy nie płakał wieczorem. Nadomiar wszystkiego płakał z taką energją, że nie można było mieć nadziei, że wkrótce się uspokoi. Rilla wiedziała, że nie było sensu siedzieć spokojnie i udawać, że się płaczu nie słyszy. Jaś z pewnością płakać będzie bezustanku, a rozmowa w takich warunkach również nie była przyjemna. Poza tem lękała się, że Krzysztof gotów ją posądzić o brak serca, gdyby siedziała dalej spokojnie i nie przejmowała się płaczem dziecka. Przecież Krzysztof nie znał zupełnie metody Morgana.
Rilla podniosła się.
— Widocznie Jasia dręczą jakieś sny. Od czasu do czasu to mu się zdarza, a wtedy ogarnia go straszny lęk. Przepraszam na chwilę.
Pobiegła na górę, przeklinając w duchu ową niebieską wazę, która kiedyś wpadła jej w oko. Lecz, gdy Jaś na jej widok wyciągnął swe maleńkie ramionka z radością i usiłował powstrzymać szloch, a łzy płynęły mu po policzkach, serce Rilli zmiękło. Biedactwo, taki był przerażony! Wyjęła go z kołyski i trzymała w ramionach dopóki nie uspokoił się i nie przymknął oczek. Potem położyła go na nowo. Lecz nagle Jaś otwarł oczka i wyraził gorący protest. Przedstawienie to powtórzyło się dwukrotnie. Rillę ogarniała rozpacz. Nie mogła przecież zosta-