Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mroki nie pierzchną. Nie była pewna, czy świt ów zastanie go w mogile, czy przy życiu i humorze.
— Dowidzenia, — rzekła.
Z ust jej zniknęła gorycz, która rozpanoszyła się na miejscu słodyczy starych uczuć wszystkich kobiet, które kiedykolwiek kochały i modliły się za ukochanych.
— Pisz często i wychowuj Jasia stosownie do rad Morgana, — rzekł Władek wesoło, bo przecież już wszystko powiedział poprzedniego wieczoru w Dolinie Tęczy. Lecz w ostatniej chwili ujął jej głowę w obydwie swe dłonie i spojrzał głęboko w oczy. — Niech Bóg nad tobą czuwa, Rillo ma Rillo, — rzekł miękko i czule. Właściwie nie straszna była walka za kraj, w którym rodziły się takie dziewczęta.
Stał na platformie i powiewał jeszcze do nich ręką, gdy pociąg się oddalał. Rilla stała samotnie, lecz Una Meredith zbliżyła się do niej i obydwie dziewczynki, najbardzej kochające Władka, stały razem trzymając w uścisku swe zimne ręce, gdy pociąg zniknął na zakręcie toru.
Rilla przesiedziała długą godzinę w Dolinie Tęczy, lecz nigdy nikomu o tem nie wspominała ani słowem. Nie zapisała nawet owej godziny w swym pamiętniku. Później wróciła do domu i przez całą resztę dnia zajęta była zabawą z Jasiem. Wieczorem poszła na posiedzenie Młodego Czerwonego Krzyża, gdzie była już zupełnie pogodna i spokojna.
— Niktby nie przypuszczał, — mówiła potem Irena Howard do Oli Kirk, — że dopiero dzisiaj rano Władek wyjechał na front. Istnieją ludzie, którzy