Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Poto przecież dzisiaj jechał do miasta. Zwierzył mi się, wysiadając z pociągu wieczorem. Byłam pierwszą osobą, której to powiedział. Nie jest jeszcze w mundurze, bo mundurów zabrakło, ale za kilka dni mundur dostanie. Zawsze mówiłam, że Władek ma więcej odwagi, niż wszyscy. Zapewniam cię, że byłam dumna z niego, gdy mi powiedział poco jechał do miasta. Ach, kończy się już numer Ryśka Mac Allistera. Muszę uciekać. Obiecałam, że będę także śpiewała w chórze. Ala Clow ma straszny ból głowy.
Poszła — och, dzięki Bogu, że poszła! Rilla była znowu sama z wzrokiem utkwionym w dalekiej przystani Czterech Wiatrów. Uczucie wróciło, ból dotkliwy czuła gdzieś w okolicy serca.
— Nie zniosę tego, — rzekła. Potem przyszła jej straszliwa myśl, że może jednak potrafi to znieść i że jeszcze czekają ją całe lata straszliwych cierpień.
Musi stąd odejść — musi biec do domu — musi być sama. Nie mogłaby wyjść na estradę, nie mogłaby recytować, nie mogłaby przyjmować udziału w dialogach. Swoją nieobecnością może zepsuć cały koncert, ale mniejsza o to, niech się dzieje co chce. Czy to była ona, Rilla Blythe, ta przygnębiona dziewczynka, która jeszcze przed kilku minutami była najzupełniej szczęśliwa? Na estradzie chór złożony z czterech głosów, śpiewał: „Nie oddamy nigdy starej chorągwi!“ — muzyka zdawała się docierać z dalekiej odległości. Dlaczego nie może płakać, jak płakała wówczas, gdy Jim oświadczył, że pójść musi? Gdyby mogła płakać, możeby jej