Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Prawdopodobnie. Zdawać się może, że to wszystko działo się w jakiemś innem życiu, które istniało przed laty. Wszyscy już o tem zapomnieli oprócz mnie.
„Władek, Nan i Di przyjechali do domu z Redmond. Gdy Władek wysiadał z pociągu, Wtorek wybiegł mu na spotkanie z szaloną radością. Przypuszczam, że miał wrażenie, iż to Jim wraca. W pierwszej chwili nie zwracał uwagi na Władka, stojąc przed nim i kręcąc nerwowo ogonem. Spoglądał wciąż na innych wysiadających ludzi wzrokiem pełnym nadziei, a mnie wtedy przyszło na myśl, że może biedne psisko nigdy już nie zobaczy Jima wysiadającego z pociągu. Gdy wszyscy pasażerowie wysiedli, Wtorek spojrzał na Władka, polizał jego rękę, jakby chciał powiedzieć: „Wiem, że to nie twoja wina, że nie przyjechał. Wybacz mi, iż odczuwam rozczarowanie“. Potem wrócił wolnym krokiem do swej budy i ułożył się na zwykłem swem miejscu.
„Chcieliśmy zabrać go do domu — Di nawet pocałowała go między oczy i rzekła: „Wtorek, stary przyjacielu, czy nie zechciałbyś pójść z nami choć na dzisiejszy wieczór?“ A Wtorek spoglądał na nią i zdawał się mówić: „Bardzo mi przykro, ale nie mogę. Umówiłem się, że tutaj będę czekać na Jima. Przecież o ósmej przyjdzie następny pociąg“
— Przyjemnie jest mieć znowu Władzia w domu, chociaż jest on dziwnie milczący i smutny, mniej więcej tak samo, jak podczas świąt Bożego Narodzenia. Zdaje mi się, że z każdym dniem kocham