Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ja tam lubię porę wieczorną, — odparła panna Oliver. — Lubię ciemności, bo wśród nich jestem sobą, nie potrzebuję się uśmiechać i grać komedji wesołości. Lecz czasami myśleć nie potrafię bo widzę przed sobą straszne rzeczy, straszne lata, które nadchodzą.
— Jestem szczęśliwa, że nigdy nie miałam żadnych marzeń, o których mogłabym teraz wspominać — zauważyła Zuzanna. Pan Bóg oszczędził mi tego. Sądząc z wiadomości w gazetach, widocznie Kronprync został zabity. Czy można mieć nadzieję, że to prawda? Domyślam się również, że Woodrow Wilson zamierza zredagować nową notę. Ciekawa jestem, — kończyła Zuzanna z ironją pełną goryczy, której zawsze używała, gdy chodziło o biednego Prezydenta, — ciekawa jestem, czy ten człowiek nigdy już nie zmieni swej polityki.

———— :o: ————

W styczniu Jaś skończył pięć miesięcy i Rilla postanowiła go zważyć.
— Waży czternaście funtów, — oznajmiła z triumfem. — Akuratnie tyle, ile pięciomiesięczne dziecko powinno ważyć według Morgana.
Już teraz nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że Jaś z każdym dniem staje się ładniejszem dzieckiem. Policzki zaokrągliły mu się i zarumieniły, oczka stały się większe i jaśniejsze, a maleńkie łapki nabrały rozkosznych kształtów. Włosy mu nawet zaczęły odrastać ku wielkiej radości Rilli. Cala główka pokryła się złocistym puszkiem, widocznym tylko przy specjalnem oświetleniu. Jaś