Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żebym się wcale nie urodził. Życie wydawało mi się taką piękną rzeczą, a obecnie jest wstrętne. Rillo ma Rillo, gdyby nie twoje kochane, szczere, wesołe i beztroskie listy, na pewno utraciłbym resztę równowagi. A listy Uny! Una jest naprawdę kochaną dziewczyną, nieprawdaż? Posiada tyle prostoty i szczerości w swojem postępowaniu. Nie potrafi pisać tak wesoło, jak ty, lecz w listach jej jest coś takiego, coby mnie skłoniło nawet do pójścia na front. Nie myśl, że Una kiedykolwiek wspomina o tem, że czyni mi jakieś wymówki na ten temat, nie leży to w jej usposobieniu. Jednakże nie mogę się na ten krok zdecydować. Ty masz brata, a Una przyjaciela, który jest tchórzem“.
— Och, Jakbym chciała, żeby Władek nie pisał takich rzeczy, — westchnęła Rilla. — To mnie boli. On nie jest tchórzem, stanowczo nie jest!
Spojrzała w zamyśleniu dokoła, na małą zalesioną dolinkę i szarą ścieżkę poniżej. Jak to wszystko przypominało jej Władka! Pożółkłe liście trzymały się jeszcze na gałęziach drzew, które z obydwu stron okalały strumyk. Połyskiwały na nich niby perły, delikatne krople deszczu, który dopiero niedawno przestał padać. Władek w jednym ze swoich wierszy opisał ten widok. Wiatr wzdychał i zawodził wśród ogołoconych konarów tuż nad źródełkiem. Władek powiedział kiedyś, że kocha tę melancholię jesiennego wiatru podczas dni listopadowych. Trójka Kochanków trzymała się namiętnie w objęciach, a Biała Dama, obecnie ogołocona z liści, zdawała się wpatrywać w szare, zasnute chmurami niebo. Władek dawno nadał tym drze-