Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łem“. Powiedzcie, jeżeli przeżył dwa tysiące lat, to kim mógł być, jak nie Żydem Wiecznym Tułaczem?
— Wątpię, czy Żyd Wieczny Tułacz miałby coś wspólnego z taką osobą, jak pani Wiley, — rzekła powątpiewająco Flora.
— Ogromnie lubię historję o Srokatym Kobziarzu, — wtrąciła Di. — Mama ją także lubi. Zawsze żal mi strasznie tego biednego kulawego chłopca, który nie mógł iść wraz z innymi i spadł z wierzchołka góry.
— Któregoś dnia, — rzekł sennie Władek, spoglądając w niebo, — zejdzie tu z pagórka do Doliny Tęczy Srokaty Kobziarz i grać będzie wesoło i słodko. Ja pójdę za nim, pójdę za nim na wybrzeże, pójdę za nim nad morze, daleko od was wszystkich. Jim też będzie chciał pójść, bo dla niego to przygoda, ale ja nie będę chciał, tylko będę musiał pójść, bo muzyka wzywać mnie będzie tak długo, aż wreszcie pójdę.
— Wszyscy pójdziemy, — zawołała Di, której udzielił się zapał Władka, choć sama niebardzo w to wierzyła, żeby kiedyś ujrzeć miała mityczną postać Kobziarza na skraju doliny.
— Nie. Wy będziecie tu siedzieć i czekać, — rzekł Władek z błyskiem w swych pięknych, dziwnych oczach. — Będziecie czekać naszego powrotu. A my może nie wrócimy wcale, bo nie będziemy mogli wrócić tak długo, jak Kobziarz będzie grał. Będzie on grał, idąc przez cały świat. A wy będziecie tu siedzieć i czekać.