Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szeniu pani Taylor, która utraciła już kilku mężów. Gdy pani Taylor spojrzała kiedyś niechętnie na roześmianą Florę stojącą u wejścia do kościoła, mała roześmiała się jeszcze głośniej i rzekła z powagą
— Świat nie jest przybytkiem płaczu, pani Taylor. Jest on królestwem wesołości i śmiechu.
Marzycielska Una rzadko się śmiała. Długie jej ciemne włosy, splecione w dwa warkocze nie wiły się tak, jak niesforne loki starszej siostry, a podłużne ciemnobłękitne oczy tchnęły jakimś wyrazem nieznanego smutku. Zgrabnie wykrojone usta przykrywały wstydliwie rząd białych zębów i od czasu do czasu tylko uchylały się w bladym uśmiechu. Wszyscy twierdzili, że Una jest stateczniejsza od Flory i że posiada ten prawdziwy czar dziewczęcy; twierdzono nawet, że jest bardziej stworzona do życia i że będzie lepszą gospodynią. Una usiłowała robić wszystko, aby te nadzieje parafjan jej ojca odpowiadały rzeczywistości, lecz sama nie wiedziała w jaki sposób to przeprowadzić. Od czasu do czasu odkurzała meble, oczyściła ojcu ubranie, lecz i to nie dawało jej zadowolenia.
Karolek miał jasne, błękitne oczy, zalęknione nieco, podobne do oczu zmarłej matki i takie jak ona ciemnoblond włosy o złocistym połysku. Nadewszystko lubił kolekcjonować rozmaite zwierzęta i owady, to też Una niechętnie siadała przy nim. bo nigdy nie była pewna, czy z kieszeni brata nie wysunie się w pewnej chwili jakieś obrzydliwe stworzenie. Nawet Jerry nie chciał spać razem z Karolem bo pewnego razu Karolek zabrał z sobą