Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a wśród tej powodzi zieleni całe mnóstwo nagrobków trzech dawnych pokoleń, wysokich pomników i płyt kamiennych z zatartemi napisami. Jeden z największych pomników i jeden z najbrzydszych na cmentarzu był poświęcony pamięci niejakiego Aleksandra Davisa, który urodził się metodystą i zakochał w prezbiterjance. Oczywiście żona przeciągnęła go na stronę kościoła prezbiterjańskiego i pozostał już prezbiterjaninem aż do śmierci. Lecz gdy umarł nie pozwolono go pochować samotnie na cmentarzu prezbiterjańskim tuż nad przystanią. Wszyscy jego krewni spoczywali u metodystów, więc i Aleksander Davis powrócił na łono dawnego kościoła, a żona sprawiła mu pomnik tak wspaniały, jakiego na cmentarzu metodystów jeszcze nie było. Dzieci pastora Meredith‘a nie lubiły tego pomnika, chociaż same nie wiedziały dlaczego, ale zato kochały stare ogrodzenie kamienne okalające mogiłę i porośnięte trawą. Tutaj siadywały najchętniej. Jerry coprawda nie mógł nigdy usiedzieć na miejscu i urządzał do spółki z Karolem ciągłe gonitwy. Una szyła suknię dla lalki, Flora położywszy się wygodnie na murawie, zanurzyła nagie stopy w wilgotnej trawie.
Jerry miał czarne włosy takie, jak ojciec i takie jak on czarne oczy, lecz nie było w nich tyle wyrazu rozmarzenia. Flora młodsza nieco od niego, z dystynkcją obnosiła swą urodę, uwydatniającą się bardziej z każdym rokiem. Miała piękne piwne oczy, ciemne wijące się włosy i rumiane policzki. Może zbyt często się śmiała ku zgorszeniu członków parafji swego ojca i ku największemu zgor-