Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nem i Heleną, bo Norman był już na wzgórzu codziennym gościem. Ani razu między nią i Heleną nie padło jego imię, lecz w milczeniu obydwie rozumiały się doskonale. Była grzeczna dla Normana i nie zmieniła się zupełnie w stosunku do Heleny. Helena tylko w obecności młodszej siostry stawała się chwilami ogromnie zażenowana.
Gdy Rozalja wróciła do domu, zastała Helenę w ogrodzie w towarzystwie nieodstępnego George‘a. Obydwie siostry spotkały się na werandzie. George usiadł między niemi, rozpościerając swój lśniący ogon i liżąc swe białe łapy, jak przystało na kota, dobrze karmionego i jeszcze lepiej wychowanego.
— Czyś widziała kiedy takie dalje? — zapytała Helena z dumą. — W tym roku piękniejsze są, niż kiedykolwiek.
Rozalja nigdy specjalnie nie zachwycała się daljami, ku wielkiemu zgorszeniu Heleny. W tej chwili wskazała jedną dalję najwyższą, purpurowo-żółtą, królującą ponad wszystkiemi siostrzycami.
— Ta dalja, — odrzekła, — przypomina mi Normana Douglasa. Mogłaby być jego bliźniaczą siostrą.
Śniada twarz Heleny spłonęła krwawym rumieńcem. Lubiła ogromnie dalje, lecz wiedziała, że Rozalja nie użyła w tej chwili tego porównania w formie komplementu. Poza tem po raz pierwszy wspomniała o Normanie. Widocznie miało to jakieś specjalne znaczenie.
— Spotkałam w dolinie Normana Douglasa,